BEAST: False Prophet

3 minuty czytania

BEAST: False Prophet

Dopiero niedawno "BEAST" doczekało się oficjalnego podtytułu, ale produkcja studia False Prophet już od jakiegoś czasu kusi wersją Wczesnego Dostępu. Ten typ dystrybucji sprawdził się przy okazji "Baldur's Gate III", choć tym razem nie chodzi o znaną markę, lecz kolejną próbę zawojowania taktycznych gier RPG z nadzieją, że debiutancki zapał w zupełności wystarczy do sukcesu. Czy wczesna wersja, regularnie łatana i wzbogacana, ma szansę zapisać się w pamięci na dłużej?

Nim jednak skupimy się na samej walce, czeka na nas całkiem ładne intro, które po kilkunastu uruchomieniach gry będzie męczyć i drażnić do tego stopnia, że czeka nas gorączkowe szukanie przycisku pozwalającego pominąć ten element. Wysiłek twórców, okraszony posępnym głosem narratora, warto obejrzeć choćby raz, dzięki czemu spróbujemy dowiedzieć się nieco więcej o samej fabule. Konia z rzędem temu, kto będzie w stanie już na tym etapie zdradzić choćby miejsce akcji. Nie uprzedzajmy jednak faktów, bowiem wpierw czeka na nas ciemne i niemal pozbawione dźwięków menu z wymyślnym, niezbyt czytelnym logiem gry. Cieszy dostępność polskiej wersji językowej (choć w wielu miejscach wciąż razi nieprzetłumaczenie napisów), jednak martwi pewna nieporęczność podczas przeglądania ustawień. Nie możemy wrócić do głównego ekranu, bowiem przycisk "Wyjdź" dotyczy całego programu a nie pojedynczej opcji.

BEAST: False Prophet

Trudne początki nie zniechęciły mnie do rozpoczęcia kampanii. Jeszcze tylko ostatnie preferencje, jak chociażby wybór jednego z trzech dostępnych poziomów trudności, by w końcu poznać się z naszym protagonistą i zarazem osobą, której głos słyszeliśmy podczas intra. W pierwszą misję wprowadza nas kolejna animacja, choć twórcy zdecydowanie muszą jeszcze nad nią popracować. Trafiamy do 1593 roku w pobliże tureckiego Adrianopola. To czas, kiedy Imperium Osmańskie kontrolowało Bałkany i rejony Morza Czarnego. Nie będzie okazji do zwiedzania, bowiem nasz bohater, Anton Sabaddos, po dziesięciu latach w niewoli, jest otoczony przez wrogów. Domyślamy się, że droga ku wolności nie będzie łatwa, bowiem sam początek wydaje się być sytuacją bez wyjścia.

Pierwsza misja jest w istocie samouczkiem, pozwalającym nam na zapoznanie się z turowym systemem walki, choć rzecz jasna podpowiedzi da się wyłączyć przed rozpoczęciem całej kampanii. Lepiej jednak tego nie robić, bowiem pierwsza potyczka jasno pokazuje, że wróg będzie miał przewagę liczebną. Poznajemy pierwsze wskazówki pozwalające na przetrwanie, choć o zwycięstwie decyduje kolejny przerywnik. Ten jest już dużo ciekawszy, dzięki czemu dowiadujemy się nieco o miejscu akcji, jak też główny bohater zdradza, że powraca do domu, lecz ojczyzna nie wygląda tak, jakby sobie tego życzył. Dotychczasowy hospodar został królem, lecz poddani cierpią i wśród zgliszczy trudno szukać pozytywów. Twórcy "BEAST" stawiają na ponury, mroczny klimat, zaś główny bohater, wyglądający niczym skrzyżowanie Olgierda von Everec z bohaterem książek Jacka Komudy, nie będzie miłym dżentelmenem skorym do dzielenia się bogactwem.

BEAST: False Prophet

Wtedy też okazuje się, że naszego bohatera ściga nie tylko przeszłość, lecz demony, dzięki którym możemy przeobrazić się w tytułową bestię. Rzecz jasna trzeba być do tego procesu odpowiednio przygotowanym (czytaj zdenerwowanym), stąd też nasze działania wpływają na stan emocjonalny Antona. Leczenie sojuszników oraz uwalnianie jeńców uspokaja głównego bohatera, lecz dopiero w demonicznej skórze stajemy się prawdziwym postrachem wrogich żołnierzy.

To właściwie jedyny element, który odróżnia "BEAST" od konkurencji. Sama walka wygląda niemal tak samo jak u konkurencji, wliczając w to system zarządzania drużyną, przemieszczenia się, wyboru odpowiedniej pozycji czy w końcu doboru umiejętności. Turowa mechanika pozwala na spokojne wydawanie rozkazów, zaś brak widocznej siatki przemieszania się z jednej strony cieszy (głównie oczy, bowiem możemy obracać kamerę i teoretycznie nic nas nie rozprasza), lecz z drugiej trochę komplikuje sprawę, bowiem gra zapisuje się tylko między misjami, stąd też czasem nawet jeden zły ruch może prowadzić do szybkiej porażki.

BEAST: False Prophet

Wczesny Dostęp nie odkrywa przed nami wszystkich tajemnic, zaś z początku liniowa rozgrywka po kilku misjach pozwala na rozwijanie własnego obozu oraz grzebanie w ekwipunku czy statystykach. Zdecydowanie cieszy mroczny klimat oraz fakt, że eksplorujemy mało znane rejony Europy. Pozostaje trochę pracy w wersji wizualnej, jak też pewne elementy interfejsu czy menu wymagają korekty, jednak jako całość "BEAST" już na ten moment prezentuje się całkiem nieźle. Szkoda tylko, że dla graczy znad Wisły Wczesny Dostęp jest droższy niż u graczy z innych rejonów naszego kontynentu.

Dziękujemy firmie False Prophet za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...